Deus Ex: Bunt Ludzkości- recenzja
Od razu można wyczuć delikatną zmianę w klimacie. Kolorem przewodnim tła miast nie jest już (właściwie ,,jeszcze", ponieważ akcja toczy się przed wydarzeniami z poprzednich dwóch części gry) niebieski, tylko ciepły biały, przechodzący w pomarańczowy. Niby nic nieznaczący zabieg, ale pokazuje, że świat się zmienia i przez 20 lat zmieni się na przykład oświetlenie miast.
Mimo cyberpunkowego świata w poprzednich odsłonach, czujemy także to, że nasza postać jest znacznie bardziej cyberpunkowa. Kontynuując Deus Ex: Invisible War nasza postać ma do wyboru masę ścieżek rozwoju, jednak ulepszenia są znacznie bardziej subtelne, posiadają własne animacje i owiele lepiej komponują się ze światem.
Każdy z tych aspektów został jednak ulepszony:
-w walece możemy zwiększyć na tyle siłę, że będziemy wstanie odrazu zabić wroga, który jest za ścianą,
-do skradania przydaje się broń obezwładniająca, a także osobny system skradania przypominający Metal Gear Solid,
- hakowanie jest czystą przyjemnością typu ,,retro", gdzie musimy przejąć kontrolę nad całym systemem na planszy podobnej do Settlers w stylu futurystycznym.
Wspominając przedmioty nie można zapomnieć, że ten aspekt też został ulepszony. Alkohol i narkotyki nie mają już tylko wpływu na statystyki naszej postaci. Nadużycie powoduje falujący ekran i ,,krzywy" chód naszej postaci co może zaważyć na losie misji.
W grze zastosowano bardzo złożony system aluzji. Czasami warto zagrać drugi raz, nie tylko po to by sprawdzić się na większym poziomie trudności, ale po to by móc zauważyć pominięte wcześniej ,,intelektualne przysmaki".
Gra jest bardzo dobrze wykonana na każdym poziomie, zatem nie należy się dziwić, że osiągnęła minimalnie większy sukces od swojej następczyni ,,Deus Ex: Rozłam Ludzkości".
Ocena 9/10