03.07.2017
Dream Room Makeover czyli de ja vu moich oczu
Będąc wśród gromady bananowej znalazłem gierkę niewielką o dekorowaniu pokoju. Postanowiłem w nią zagrać. I otóż jako pierwsze moje zdziwienie było związane, że wita mnie nader znajoma dziewczynka (dla niezorientowanych to Elsa z "Krainy lodu" w stroju, który dziwnie mi się kojarzy z Saber z serii Fate (konkretnie strój jesienno-zimowy). Czuje w moim nosie pozew. Więc zaczynam. Najpierw czyszczenie pokoju, który wygląda jakby był bo jakiejś wojnie światowej. Po wyrzuceniu śmieci, usunięciu kurzu, usunięciu pajęczyn, naprawie rzeczy (zastanawia mnie czy to jest możliwe tylko za pomocą młotka), starciu podłogi wybrałem łóżko, tapetę i szafę i zająłem się łazienką. Wtedy zauważyłem jak bardzo jest to żmudna praca dokonywać remontu i jak bardzo muszę podziwiać pracę tych, którzy tego dokonują w rzeczywistości. Więc powtórzyłem pracę tam, gdzie poszedłem.
Zdecydowałem, że łazienka jest w sam raz, więc nie zmieniłem w niej nic (aczkolwiek mógłbym dać dużo kiczowatego różu, bo to pasuje do lokatorki). I oto niby Elsa rzekła "Challenge accepted" i wiedziałem, że trafiłem do krainy memów, gdzie mózg nie pracuje normalnie. Zobaczyłem tam słodziutką miso-poduszkę i wiedziałem wtedy jedno: że jest to wielce godziwy obiekt by przytulić. Muszę się jednak zgodzić z niby Elsą, że dekorowanie jest nader miłą częścią mojego zadania. Gdy nadeszła pora na porządki w kuchni zastanawiałem się jakie to wielkie musiało to mieszkanie przejść przygody, jakie to wojny, jakie to klęski żywiołowe i jakie to zaniedbania. Najlepszym momentem tej pracy była naprawa kuchenki gazowej (jak się domyślam) za pomocą młotka. Z tego co mi moje liche doświadczenie związane z kuchenkami mówi, nie naprawia się ich za pomocą młotka. Dobrze, że łaskawie jakieś latające rączki pokazują mi gdzie ja mam posprzątać.
Żeby jednak nie było tak pięknie, gąbka zaczęła mieć problemy z całkowitą eliminacją nieczystości, ku mojej irytacji. Po zautomatyzowanym zrobieniu kanapki i jej zjedzeniu poszliśmy na dwór. Jako znak nadziei, że jest to koniec mojej pracy dostałem pocieszenie od niby Elsy. Płot pomalowało się dużym wałkiem (zapewne z braku pędzelka). Teren ten miał oprócz dużej ilości śmieci (i ziemi), posiadał też dziury godne poziomu polskich dróg. Zgadnijcie czym ja naprawiłem te dziury. Młotkiem. Tak. Nie czymś nader logicznym, ale pierwszym lepszym narzędziem. Zastanawiałem się, czy twórcy tej gry widzieli zakopywanie dziur, bo chyba nie. I tak, stół też naprawiłem młotkiem, chociaż nie jestem pewny czy to się tak robi. Gdy skończyłem grę okazało się, że zapomniano zrobić grafikę odblokowanego pokoju. <ironiczne oklaski> Tak gra jest nader zła i ją możecie sobie w spokoju ominąć.
Ocena:3/10
I tak oto zaczęła się wielka przygoda legendarnego budowniczego.