Gry z potworami.
Gry od prawie że zawsze serwowały nam zróżnicowane podejście do ukazania naszych adwersarzy. Oprócz oczywistych ludzi, ras stworzonych na ich wzór czy wytworów Skynetu, mamy także szeroko pojęte potwory, które przez lata były pokazywane w najrozmaitszy sposób i najbardziej pozwalały twórcom wydobyć drzemiące w nich pokłady kreatywności.
W tym artykule chciałbym omówić kilka gier, które w najciekawszy sposób ukazały różne maszkary. Nie jest to nawet ułamek tego, co może zaoferować nam elektroniczna rozrywka, ale starałem się wybrać jedne z tych najciekawszych.
Wydany w 1998 roku Heart of Darkness ciekawie podchodził do ukazania stworzeń, z którymi będziemy walczyć, ponieważ większość naszych przeciwników to czarne masy z dwoma zielonymi ślepiami, które cechują się wysoką zręcznością i agresją wobec naszego bohatera. Oprócz nich napotkamy też różne glizdy chcące nas wciągnąć w ziemię oraz sporo zmutowanych owadów miotających w nas kulami ognia lub pokojowo nastawione krzyżówki małp i... motyli. Do walki wykorzystujemy miotacz piorunów, który pozwala nam na efektowne spopielanie adwersarzy.
Silent Hill w swojej idei stawiał na sporą różnorodność, ponieważ potwory były reprezentacjami najskrytszych lęków głównych bohaterów i nie tylko. Więc podczas, gdy w pierwszej części mogliśmy spotkać psy oberwane ze skóry, latające stwory przypominające pterodaktyle, czy kilkuletnie dzieci z nożami, to w następnej mogły na nas czekać potwory przypominające ludzi obszytych kaftanami, pielęgniarki bez twarzy, a nawet bezkształtne ściany flaków.
Podczas gry mogło też dojść do przeniesienia się do alternatywnego świata, w którym wszystkie nienormalne zjawiska były podkręcane do granic możliwości.
Gry potwory
Castlevania to seria, której poświęciłem już wiele artykułów i w takim zestawieniu też nie mogło jej zabraknąć. Lwia część naszych przeciwników to potwory pochodzące z mitologii europejskiej, więc uświadczymy w niej żywe trupy, bazyliszki, meduzy, golemy, minotaury, czarodziei czy nawet różnorakie demony, także jest to źródło wszelkiego plugastwa. Oczywiście pojawiają się w niej vampiry, a pośród nich sam Dracula, czyli główny antagonista serii, który bezustannie zmartwychwstaje, aby opanować ziemię. Jedyna broń, która może pozwolić na jego pokonanie to bicz Vampire Killer, którym to pokonujemy całą resztę stworów.
Wstrząs
Jednym z najbardziej przełomowych FPS'ów lat 90. jest zdecydowanie Quake, który wprowadził niespotykaną do tej pory jakość grafiki 3D. Oprócz technologicznych nowinek, to stawiał on na wiele bardziej przyciągający i mroczny klimat niż Doom. ID Software garściami czerpało mitologi Cthulhu, co pozwoliło wykreować unikalną atmosferę. Sam wątek główny jest prosty, ale pasuje do całej otoczki: Wcielamy się w bohatera, który jest ostatnią nadzieją ludzkości i przemierza piekielne wymiary w celu pokonania samego źródła zagrożenia.
Nawet przeciwnicy, którzy posiadają ręce są odpowiednio zmutowani, a na widok bezokiego stwora z ogromną paszczą zaczynam mieć coraz większy niepokój. Ukoronowaniem całej grozy jest nasz ostatni przeciwnik, czyli Shub-Niggurath, jedno z bóstw mitologi Cthulhu.
Niestety, w następnych częściach postanowiono odejść od tego stylu i Quake bardziej przybliżył się do klasycznych gier z marine i armią do wybicia.
Id w latach 90. nie próżnowało i stworzyło kilka naprawdę solidnych tytułów jak Heretic czy Hexen, które również miały interesujący design, ale skupiłem się głównie na Quake 1.
"I was wise to be suspicious."
Don't Starve to naprawdę interesujący miks wielu klimatów, a co za tym idzie - potworów. Każde stworzenie w grze zostało przedstawione w groteskowy sposób, więc nawet króliki mają wyłupiaste oczy, a pająki to istny koszmar arachnofobów. Oprócz mniej więcej "normalnych" stworów, takich jak ptaki z małymi skrzydłami, długimi nogami i jednym ogromnym okiem, to w grze występuje rasa "Oni". Są to przedwieczni, o których nie wiadomo za wiele, ale z tego co można zauważyć, to są to niesamowicie potężne i stare istoty, a ich wysłannicy mogą czasem się pojawić w grze pod postacią cieni, które łatwo zauważyć na niskim stopniu poczytalności. Czasem też możemy zauważyć, jak podczas używania teleportu z ziemi wychodzą czarne ręce i wciągają nas do niej. Cała idea "Ich" jest oczywiście silnie inspirowana Lovecraft'em, ale ich tajemniczość i mity jakimi są owiani nadaje im własnej tożsamości.
Skoro mowa o zmutowanych stworach, to nie mogło zabraknąć serii Resident Evil i osób oraz zwierząt poszkodowanych wirusem T, który zamienia w różnorakie bestie zaczynając od zombie, a kończąc na przerośniętych mutantach z piekła rodem. Cały Bestiariusz jest naprawdę imponujący i nie pozwala się nudzić, jednak rzecz nie daje mi spokoju; przez większość części serii przetaczają się potwory z mackami.
Jest ich naprawdę mnóstwo, zaczynając od macek wychodzących z głowy postrzelonych zombie, a kończąc na całych monstrach głównie z nich złożonych i często regenerujących się nimi.
Świetnym elementem jest to, że potwory często reagują na strzał w poszczególne części ciała, więc zombie postrzelony w rękę będzie przez chwilę niezdolny do ataku.
Jak napisałem wcześniej, jest to dopiero wierzchołek góry lodowej i masa innych, a może i lepszych potworów czeka na odkrycie w innych grach.