How to Survive - Gdzie Dead island spotyka Titan Quest
Gra była innowacyjna na dwa sposoby. Po pierwsze odeszła od standardowego naparzania w zombiaki, dodając elementy survival. Nasza postać musi rozwinąć swoje umiejętności szybko inaczej przetrwanie będzie bardzo, bardzo utrudnione. W przetrwaniu pomagają nam znajdowane poradniki Kovac'a. Mają formę książki, ale na ekranie widzimy urocze animacje opowiadające co mamy robić, a czego robić nie powinniśmy. Nasza postać jednak nie daje nam swobody wyboru w tym co chcemy zrobić. W skrócie wody z bagna nie tylko nie powinniśmy pić, ale też nie możemy.
Dodatkowo ciekawymi funkcjami gry jest system noc dzień. Jeszcze przed Dying Light dodali zombie, które boją się dnia, atakują zaciekle tylko nocą, i wycofują się przez oświetleni latarką. Nie jest to tak rozbudowane i dynamiczne jak w wyżej wymienionej produkcji, ale zostało zastosowane wcześniej oraz co najważniejsze, wymaga od nas zmienienia naszej taktyki do obrony, zamiast ciągłego ataku
Mimo dużej swobody w tworzeniu broni, grę ogranicza izometryczny widok. Nie ze wszystkich skarp możemy zeskoczyć, przez co ma się poczucie, że mogłoby za nią być dużo przedmiotów i wymusza sprawdzanie każdej. Wydany trzecioosobowy standalone pokazał, jednak jak dużo zabawy gra traci bez klasycznego rzutu izometrycznego.
Wydany sequel także nie został mile przyjęty. Nie mogło być inaczej, ponieważ twórcy cały czas skupili się tylko na powtórzeniu sukcesu pierwowzoru. Dostajemy to samo tylko na większą skalę z zaledwie paroma ulepszeniami.
Polecam, ponieważ gra z wszystkimi dodatkami kosztuje mniej niż 20 zł (nie na Steam), a zabawa z bryzgającymi głowami zombie tak szybko nie nudzi mimo, że to już ,,umierający" klimat gier