Mass Effect 1 - Brak szacunku
Takie gry jak Baldur's Gate, Neverwinter Nights czy Star Wars: Knights of the Old Republic są świadectwem ich programistycznego geniuszu.
Po sukcesach osiągniętych za pomocą licencji i zapożyczonych systemów RPG, Bioware stworzyło całkowicie autorską markę, czyli Mass Effect.
Akcja rozgrywa się w roku 2183, kiedy ludzkość rozprzestrzeniła się po całej galaktyce i została zmuszona do współpracy oraz walki z obcymi cywilizacjami o swoje miejsce we wszechświecie. Kierujemy poczynaniami Shepard'a, pierwszego ludzkiego Widma, czyli obrońcy pokoju. Nasze główne zadanie polega na powstrzymaniu atakujących armii agenta Sarena, który jest zdrajcą i przeciwstawił się ustanowionemu porządkowi, i chce zdobyć władzę nad światem z pomocą tajemniczych Żniwiarzy.
Jakkolwiek fabuła by nie wyglądała niesamowicie, to jest mocno sztampową, aczkolwiek nieźle poprowadzoną kosmiczną operą, a poczynania Shepard'a można oglądać niczym kolejny epizod "Gwiezdnych Wojen".
Skoro o mamy do czynienia z grą RPG, zwłaszcza od Bioware, to powinniśmy mieć do wybrania gamę wyborów, które w jakimś stopniu zmienią naszą przygodę lub świat przedstawiony, nieprawdaż?
Cóż, wybory są, jednak jest dość duży szczegół - znaczna ich większość nie ma absolutnie ŻADNEGO znaczenia.
To nie moje kłamstwo, tylko czysta manipulacja twórców, która również objawia się w innych aspektach gry, ale o tym później.
W grze mamy do dyspozycji okrąg, na którym zawieszone są nasze opcje dialogowe. Po lewej stronie możemy przepytać postać, a po prawej wybrać rzeczywistą opcję, co już bardziej ciekawsze. Otóż, zawsze mamy do dyspozycji 3 odpowiedzi, ale często są to po prostu synonimami jednego zdania, które zawsze prowadzą do tego samego. To, czy napyskujemy senatowi, że źle robią albo grzecznie zwrócimy im uwagę nie będzie miało żadnego znaczenia, ponieważ 2 zdania później zapomną o naszej bezczelności. Cały czas twórcy chcą nam dać wrażenie, że nad wszystkim mamy kontrolę i gra jest wielowymiarowa, ale prawdziwych wyborów jest garstka, a reszta elementów też kuleje.
Dajmy na przykład system RPG, który... nie istnieje. Możemy zmienić pancerz i broń, amunicję, a także poprawić celność broni i nauczyć się kilku umiejętności, ale to nie jest RPG, a zaledwie strzelanina TPS z elementami znanymi z RPG.
O właśnie, strzelanie jak i sama walka są dość mierne. Jest naprawdę ociężała i nie daje żadnej satysfakcji. Jednym z powodów tego stanu rzeczy jest to, że przeciwnicy w ogóle nie reagują na przyjmowane obrażenia, tylko strzelają w najlepsze nie zważając na nic. Na dodatek jest mocno płytka i umiejętności rzadko się przydają, a naprawdę tylko 2 były efektowne i bardzo przydatne.
Technicznie to... jakiś żart. Mimo, że gra wyszła w 2007 roku, to na PS3 często gubi klatki, ma masę błędów, a w dodatku tekstury często doczytują się na naszych oczach. Całość pieczętują dość długie ekrany ładowania, jednak nie warto aż tak przeżywać długiego przesiadywania w windach, ponieważ jest wiele gorszych rzeczy wartych potępienia.
Oprócz wykonywania misji głównej, możemy wykonywać misje poboczne oraz zwiedzać planety o dość sporej wielkości. Ze względu na ich skalę do naszej dyspozycji mamy pojazd kosmiczny.
Przemierzanie planet jest wybitnie nużące, a same zadania na nich również nie porywają. Eksploracja za pomocą pojazdu przypomina mniej więcej sterowanie wilgotnym mydłem po wannie, a brak żadnych reakcji na obrażenia można odczuć najbardziej na nim.
Nawet podczas normalnej gry mnie to mocno denerwowało, gdy podczas walki ginąłem bez wyraźnego ostrzeżenia. Szczytem tego jest ów pojazd, ponieważ gra się kończy, gdy ten... zapali się.
Wspomniałem, że są wybory, które nie są beznadziejne i rzeczywiście tak jest. Po zainwestowaniu punktów w statystyki renegata lub wzoru doskonałości, (gra "subtelnie" wskazuje ich moralność) otwierają nam się opcje, które rzeczywiście coś znaczą i mimo jasnego oddzielenia dobrych od złych, to są całkiem dobre, ale posmak po oszustwach twórców dalej pozostaje.
Programiści starają się nawet oszukać gracza na tak trywialną czynność, jak chodzenie. Otóż, nieważne, czy biegamy lub idziemy, to poruszamy się z tą samą prędkością. Takie tanie chwyty i robienie z graczy idiotów powinno być niedopuszczalne.
Oprócz zadań na planetach są też takie, które możemy znaleźć na Cytadeli, czyli ogromnej kosmicznej stacji, która stanowi centrum polityczne, finansowe i kulturalne galaktycznej społeczności. Opierają się one głównie na tekście i chodzeniu od jednej postaci do drugiej, lecz przybliżają nam one zasady panujące w tym świecie i pogłębiają go.
Jednym z bardziej poważnych błędów na konsolach jest hakowanie, które nie działa, zupełnie. Polega ono na minigierce z szybkim wciskaniem przycisków, która jest po prostu zepsuta i wykonanie jej graniczy z cudem.
Sam jej sens również mnie zastanawia, ponieważ w grze jest statystyka odpowiedzialna za hakowanie, więc to ona powinna definiować nasze szanse na udany włam, a nie jakaś minigra, prawda?