Przedśmiertna drgawka. Recenzja Medal of Honor (2010)
Pamiętacie jeszcze Medal of Honor ?! Ci starsi, ci którzy lubują się w retro albo ci którzy przeglądają co jakiś czas różne pozycje growe i jest im obojętne czy stare czy nowe byle by było to dobre gry mogą kojarzyć. Kiedyś bowiem istniała legendarna marka strzelanek osadzonych w realiach II Wojny Światowej, słynęła z realizmu i silnego przywiązania do historii (przynajmniej tak twierdzili gracze, pomijam jednak przy tym pewną grę którą zjechali a która mimo wszystko była dosyć dobra). Historia Medal of Honor jest historią iście fascynującą, marką która była niekwestionowanym liderem na rynku strzelanek, potem po rozłamie w firmie i narodzinach Call of Duty Medal utrzymał swoją pozycję w randze lidera, z czasem jednak Call of Duty i Medal stały się równoległymi zażartymi konkurentami, a i z czasem Duty wyprzedziło Medala zostawiając te markę w tyle. A potem przyszły zupełnie nowe czasy, istna szajba na nowoczesne pole walki (kto obecnie dalej się rajcuje nowoczesnym polem walki to może na żywo obserwować co się na świecie dzieje) i wówczas seria Medal dostała się w całości w ręce znienawidzonego przez graczy korporacyjnego potwora, czyli EA (Electronic Arts) który notabene według oficjalnych rankingów zajmuje wciąż 5 miejsce w szeregu najbardziej znienawidzonych firm w USA ;). Wydawca za bardzo jednak nie widział co z tym fantem zrobić, bo mocna marka i można by robić konkurencje ale... jak się nie ma pomysłu to kopiuje się konkurencję, i tak Medal poszedł śladami Coda, porzucił drugą wojnę światową i poszedł w tematy nowoczesnego pola walki. A teraz seria jest na wpół zapomniana i narazie nie słuchać aby były pomysły z jej restartem. Choć trzeba jasno przyznać że EA miało pewien pomysł na nowe otwarcie serii na nowoczesnym polu walki. Ale ich nowe otwarcie czyli poprostu Medal of Honor zaliczył średnio udany debiut i był swego rodzaju grą bardzo dziwaczną. Na wpół dobrą na wpół oszukańczą, i tak moi drodzy przechodzimy do przedstawienia gry która mnie zawiodła nie tym że była zła... ale tym że kiedy myślałem że skończyłem prolog to gra poinformowała mnie że skończyłem już całą grę (coooo już... i to wszystko...) No ale po kolei. A najpierw klasycznie trochę historii : już w 2008 roku włodarze EA zdawali sobie sprawę że konkurencyjny Activision w całości przejęło rynek strzelanek swoim Codem, co więcej zaczęli nadawać nowe trędny w branży gier, doskonale wyczuwając zmianę nastrojów Activision postanowił zaskoczyć swoich graczy i wydać Call of Duty Modern Warfare (czyli nowoczesna wojna xd) nastąpiło absolutne bum, gry zaczęły zamieniać się w filmy a pole walki zawitały śmigłowce, noktowizory, broń automatyczna, i inne cuda nowoczesnej techniki zbrojnej. Włodarze z EA mimo całkiem udanego Medal of Honor: Airborne naprawdę poczuli zew klęski nad głową, dlatego po długich perturbacjach zdecydowano się w końcu w grudniu 2009 na restart całej marki. EA chciało nadrobić strony wobec konkurencji, mimo iż bum na nowoczesne pole walki trwał już dobre 2 - 3 lata i ciągle się rozwijał widać było że EA ma wielkie ambicje i chęci ale nieco gorzej z pomysłami. Co ciekawe twórcy poszli w trudny temat, bo zdecydowali się na pokazanie względnie nowego przeciwnika Imperium zła czyli Talibów z Afganistanu (w odróżnieniu od Coda który tradycyjnie walki w ruską matrioszkę jako tradycyjnego wroga). Akcja miała się dziać w trkacie kampanii w Afganistanie i co ciekawe twórcy zdecydowali się na wiele elementów z konkurencyjnego Coda, gra miała być pełna scenek filmowych, samo prowadzenie akcji o wiele bardziej miało przypominać film, do tego wiele scenek i elementów gry miało ewidentnie nadać efekt szoł (jazda na kładach). Twórcy postarali się nawet o wsparcie i konsultacje weteranów (co prawda potem odbije im się to czkawką ale o tym poniżej)/ Nowy Medal zapowiadał się dobrze, ale kurtyną twórcy ukrywali że skrzętnie podpatrując rozwiązania i pomysły z Coda, po premierze zresztą wytkną im to gracze i recenzenci.
Medal of Honor ujrzał światło dzienne w 12 października 2010, gra została odrazu wydana na wszystkie dostępne platformy czyli XBOXa 360, PS3 oraz PC. Za stworzenie gry odpowiedzialne jest studio Danger Close Games, zaś wydawcą gigant Electronic Arts. Fabuła gry zabiera nas do Afganistanu gdzie jako siły porządku i zniszczenia... wróć... jako członkowie sił pokojowych za wszelką cenę, często za pomocą karabinu i granatu, będziemy zaprowadzać pokój wśród Talibów. Na ale żarty na bok, kampania przedstawiam mam wysiłki zbrojne armii USA w wojnie w Afganistanie, w tkacie kampanii i z zależności jaką misje wykonujemy będziemy się wcielać w rolę bezpośredniego wojaka z United States Army Rangers który nad subtelność będzie cenił swój karabin maszynowy i broń ciężką oraz na członków nieco mniej formalnej grupy Tiger 1 których zadaniem jest raczej zwiad i cicha eliminacja przeciwnika. Ogólnie nie można powiedzieć że gra ma stałą oś fabuły, teoretycznie są takie dwie, pierwsze to przedstawienie relacji między żołnierzami, ich braterstwa broni i ipt, jak porywają nam naszego kompana próbujemy go ocalić. Drugim wątkiem jest konflikt dowódców, w tym wypadku mamy dobrego czarnego pułkownika (zdaje sobie sprawę że stąpam po cienkim lodzie za takie żarty w dzisiejszych czasach można oberwać) oraz złego białego generała. Pułkownik jest w Afganistanie i stara się zminimalizować błędne decyzje swego szefa, ten z kolei chce niczym Stalin jedynie atakować, atakować, atakować !!! Mniej więcej każda misja w zasadzie jest swego rodzaju mikroskopijną (bo nawet nie powiem mini) opowieścią która coś nam przedstawia. Twórcy zapewnili nam świetną zabawę jaką ma gigant ze starciem z mrówką, bo naprawdę grając w tę grę mając taką gigantyczną przewagę, pełno broni, samoloty i śmigłowce, satelity, możliwość wezwanie nalotu bombowego albo artylerii, nowoczesna broń, noktowizory, kontra porozumiewanie się za pomocą sygnałów dymnych, stare kałachy, prowizoryczne materiały wybuchowe i jakieś tam zrobione z aluminium radia i itp miałem wrażenie że to nie wcale tam wojna a pacyfikacja. I to brutalna bo przeciwnikowi nawet nie daje szansy na jaką kolwiek nadzieję. W sumie to podziwiam tych moich przeciwników, w obliczu takiej przewagi musieli się czuć jak armia Polska w 1939 na przeciw Niemcom i Bolszewikom.
I ile nieco podśmiechujce się z fabuły to pod względem dobrania areny walki jak i pod względem mechaniki Medal of Honor stoi na całkiem dobrym zadowalającym poziomie, co prawda daleko do wybitnych ale całkiem poprawnych. Gra jest zrobiona na modłę gier tamtej generacji, czyli tak aby grający mieli odczucia uczestnictwa w filmie, więc gra jest zrobiony w sposób mocno korytarzowy po którym kręci się jakaś tam ilość wesołych i nic nie spodziewających się Talibów który cicho mordujemy, w innych misjach otwarcie do nich nawalamy. Warto jednak zaznaczyć że Medal jest zrobiony w nowej broni, w nowym formacie, w nowym polu bitwy i możliwościami jednak pomysł na model strzelania zasadniczo się nie zmienił. Już Cod z 2007 znacząco odchodził od modelu strzelanki w której przesuwamy się punktu do punktu, chowając za osłonami i ostrzeliwując się wściekle i dopóki nie dobiegniemy do danego punktu wrogowie będą się wciekłe spamować. Medal w pełni wykorzystuje ten model, o ile dla mnie osobiście nie jest to w zasadzie nic złego ani problematycznego to zauważyłem że recenzenci w 2010 mocno ten aspekt piętnowali. Co prawda kampania naprawdę jest urozmaicona, mamy szturmowanie pozycji wroga i otwarte bitwy, infiltracje wioski Talibów, zwiad górach i cichą eliminacje przeciwników, noktowizor do zdejmowania wroga w nocy, przejażdżkę kładem, sekwencje w śmigłowców, obronę w rozpadającej się chatce i oczekiwanie na posiłki, no jest tego sporo. Co jednak ciekawego Medal wprowadził mechanikę zupełnie nową która powróciła w... serii Cod a mianowicie w Cod WW z 2017. Mowa tu o mechanice drużyny, w niektórych misjach mamy swoją własną drużynę, której możemy wydawać polecenia np aby nasz kompan szedł na szpicy z kolei inny żeby dał nam amunicje i ipt ( choć pod tym względem gra nas rozpieszcza, wrogowie zostawiają masę amunicji) mechanika ta była czymś względnie nowym w wysoko budżetowych strzelankach jedynie osadzone w Star Wars Republik Commando mogło się taką pochwalić, co jednak zaskakujące mechanika ta pojawia się stosunkowo rzadko. O ile o grafice mogę powiedzieć że oparta o silnik Unreal Engine 3 nie jest najgorsza, po prostu znośna to recenzenci narzekali że odbiega od standardów 2010 roku, ogólnie wychodzi na to że Medal mógł się bronić o wiele lepiej dzisiaj iż wówczas gdyby nie jeden bardzo poważny mankament. Długość gry !!! Gra jest zrobiona tak aby była mocno intensywna i aby miała wrażenia filmowe, faktycznie pod jednym względem filmowość jest zauważa długość gry jest porównywalna z przeciętnym filmem, mi licznik zatrzymał się na 4 i pół godzinie, a to też dla tego że powtarzałem misje. Po zagraniu całej gry i pojawieniu się napisów końcowych miałem wrażenie że nie rozumiem krytyki tej gry, przecież jest ona całkiem dobra, myślałem że zakończyłem pierwszą sekwencje kampami i czeka mnie następna kampania do rozegrania jakież było moje zdziwienie kiedy gra wyrzuciła mnie bezpośrednio do menu, poczułem szok i niedowierzanie. Wydałem na tą grę na Steamowej promocji 17.50 i dostałem takie coś, w pełnej wersji Steamowej gra kosztuje około 60 -70 zł, i to ma być produkt za taką cenę !? Przecież to kpina nawet jak na dzisiejsze standardy. Medal of Honor z 2010 mógł być całkiem niezłym i udanym powrotem legendarne strzelanki gdyby nie jedno, długość gry, osobiście uważam że to właśnie zabiło tego Medala, zarówno gracze jak i recenzenci nie mieli czasu się pobawić w kampanii solowej, a to z powodu tego że kampania dla jednego gracza nie była główną flagą tej gry. I tu przechodzimy do najśmieszniejszej rzeczy, otóż bliźniaczy Medal of Honor ale w wersji multiplayer był robiony przez innego dewelopera Szweckie EA DICE który jest odpowiedzialny za serię Battlefield, i co ciekawe wersja MoHa na multi jest oparta na silniku Frostbite. Co ciekawe modelu multi nie byłem w stanie nawet sprawdzić bo łaskawie nawet się nie odpalił... więc nie będzie jego recenzji trudno. Ale na koniec ciekawostka w multiku mamy dwie strony konfliktu do wyboru armie USA i... siły opozycyjne... ? Początkowo mieli to być Talibowie no ale odezwał się głos weteranów że jak to tak, młodzi Amerykanie będą strzelać do młodych Amerykanów wcielając się w rolę Talibów, no wybuchła wielka drama która zakończyła się ostatecznie takim oto kompromisem. Podsumowując Medal Of Honor mógł być naprawdę dobry dobry powrotem serii gdyby 1. gra była zdecydowanie dłuższa 2. gdyby MoH jednak pogodził by się z tym że został zdetronizowany i powolutku wrabiał by swoją nisze. Wielu recenzentów uważało że przejście w nowoczesne pole walki MoHa było błędem i trzeba było zostać w II wojnie światowej. Moim zdanie jednak nie tyle chodziło o to a ślepe gonienie za konkurencją, poprzednie Medale miały pewne pomysły na siebie, na swoje mechaniki i system strzelania, Airborne z 2007 było zupełnie innym doświadczeniem niż Modern Warfare, mieliśmy tam system apteczek, nieco zrezygnowano z realizmu na korzyść awansów broni na wyższy poziom, spadochrony, super żołnierze to wszystko było inne i niektórym graczom przeszkadzało ale było jakimś autorskim pomysłem, potem jedynie było ślepe naśladowanie konkurencji i brnięcie w to dalej, i zawzięte nie przyznanie się do błędów, aż końcu ostatecznie włodarze z EA stwierdzili że niema co ratować topiącego się Titanika, od teraz oczkiem w głowie EA stał się Battlefield szczególnie po wielkim sukcesie Battlefielda 3, MoH przeszedł do zamrażalki, próbował jeszcze wygrzebać się z grobu 2012 ale to ostatecznie sprawiło że wieko od trumny zalano betonem. Pomijać wielką wadę Medal of Honor jest całkiem przystępną strzelanką, muszę powiedzieć że strzela się w tej grze bardzo dobrze, broń jest nowoczesna, ma świetny odrzut i dobre dźwięki ,model strzelanki mi nie przeszkadza a urozmaicona kampania jest całkiem fajna. No ale czy nawet te 17.50 jest warte tej ceny ?! Już nawet nie wspominam o pełnych 60 zł, ja uważam że jednak nie jest. Zdecydowanie wolał bym zagrać w coś co daje nieco więcej czasu do zabawy. Dlatego z wielkim bóle, bo gra nie zasługuje aż na taką ocenę muszę jej wystawić 5/10 (gdyby nie kampania to mogło by być nawet 7/10) a ta piątka i tak za to że całkiem dobrze się w grze bawiłem.
Serdecznie pozdrawiam.
Tybero