RETRO: Metal Gear 2: Solid Snake (1990)
Obiektem tej recenzji będzie oczywiście Metal Gear 2: Solid Snake, czyli jedyna kanoniczna kontynuacja historii Solid Snake'a, która pozostawia w tyle ówczesne gry akcji.
Zaczyna się ona w roku 1999, gdy świat miota się w wyniku kryzysu paliwowego. Dr Kio Marv chcąc zapobiec zupełnemu chaosowi wynajduje OILIX – mikroorganizm przetwarzający ropę naftową na pełnowartościowe paliwo. Zysk jest oczywisty – rafinerie stają się zbędne. Cały świat napełnia się nadzieją na zażegnanie kryzysu paliwowego.
Okazuje się, że genialny biolog zostaje porwany, a w tym samym czasie, w Azji kształtuje się militarna potęga, jaką jest Zanzibar Land. Państwo pokonało swoich przeciwników i zebrało najlepszych najemników na świecie, a na dodatek chodzą słuchy, że jest w posiadaniu broni nuklearnej. Podejrzenia o porwanie Kio Marv'a spadają na Zanzibar, który nie kontaktuje się z innymi państwami.
Aby zakończyć kryzys, Stany Zjednoczone powołały pułkownika Roya Campbella, aby uratował biologa.
Do akcji wkracza Solid Snake, bohater znany ze zniszczenia innego militarnego państwa, Outer Heaven.
Jego zadanie to oczywiście przedarcie się w pojedynkę do Zanzibaru i uratowanie Marv'a oraz zdobycie danych technicznych dotyczących OILIX.
Od tej części fabuła zaczyna rozwijać skrzydła oraz ukazuje wiele ikonicznych postaci, takich jak McDonnel Miller, który jest mentorem Snake'a czy Gray Fox, który był więźniem w Outer Heaven. Pomimo tego, że historia jest uboższa od pierwszej części z dopiskiem Solid, to jak na 1990, Metal Gear 2 jest zdecydowanie najlepszą grą akcji tamtych lat.
Nie zapominajmy oczywiście, że oprócz akcji Metal Gear stawia nacisk na skradanie które mimo tego, że pierwsza część wprowadziła lata temu, dalej było rzadko spotykanym elementem w grach.
Sterowanie zostało poprawione, jednak podobnie jak w poprzedniku, nie jest doskonałe. Od teraz możemy kucać i się czołgać, co pomaga nam w przechodzeniu przez wentylację i inne wąskie miejsca oraz w unikaniu przeciwników, których inteligencja została poprawiona. Jednak kucać możemy wykonując kombinację dwóch przycisków, co zdecydowanie nie należy do najwygodniejszych rozwiązań, a wtedy nie możemy nawet chodzić.
Element z brakiem możliwości chodzenia podczas kucania był w serii znany aż do Guns of The Patriots, co jest dla mnie mocno niezrozumiałe.
Podczas czołgania się możemy też w łatwy sposób rozbroić minę, co zachowało się w serii na długi czas.
Największą zmianą w zachowaniu strażników jest to, że mogą wykonywać ruch głową o 45 stopni, co sprawia, że musimy bardziej uważać podczas przekradania się przez nich. Podobnie jak w pierwszej części można ich chwilowo ogłuszać, a po tym, gdy zauważą, że coś jest nie tak, mogą wszcząć alarm żółtego koloru, w którym będą przeszukiwać pomieszczenia, ale nie jest on tak poważny jak alarm czerwony, który oznacza, że zostaliśmy zauważeni.
Hideo Kojima wprowadził do gry wiele innowacyjnych elementów, które będą też występowały w następnych częściach serii. Czeka nas szpiegowanie żołnierza, który wybiera się do tajnego pomieszczenia czy zmieniania kształtu klucza za pomocą temperatury pomieszczenia. W kilku pomieszczenia spotkamy mnóstwo atrap przeciwników, z czego kilka z nich okaże się prawdziwymi strażnikami, którymi trzeba się zająć. Nie zabrakło też walki w windzie, w spinania się w po dłuuugich schodach podczas ataku tłumu żołnierzy, czy walki z finałowym (Big) Boss'em, która wymaga od nas ruszenia głową.
Oprócz trzech ostatnich walk nasi bossowie to najemnicy zebrani przez prezydenta Zanzibar Land, którzy posiadają swoje charakterystyczne cechy, co przybliża ich do oddziałów z następnych części.
Podczas naszej infiltracji staniemy do walki z Running Man'em, czyli (według samej postaci) najszybszym człowiekiem na świecie czy Night Sight, który używa najnowszych technologi, z którymi nasz radar nie ma szans.
Podobnie, jak w innych odsłonach serii, pokonanie boss'a zwiększa nasz maksymalny limit życia.
Do naszej dyspozycji mamy trochę więcej sprzętu niż w MG1, co w zupełności wystarczy i każdy będzie mógł znaleźć dla siebie odpowiedni sprzęt. Mamy kamizelkę kuloodporną, zdalnie sterowane rakiety, ikoniczne pudełko do ukrywania się przed przeciwnikami czy wiadro, które pełni podobną funkcję.
Mimo że Metal Gear 2 znajduje się erze 8 bitów, to zawiera kilka zaskakujących detali: Gdy za długo będziemy przebywać w zimnej wodzie, nabawimy się kataru, a żeby go wyleczyć będziemy musieli znaleźć leki, które są gdzieś w bazie, a żołnierze nie będą ignorować naszych kichnięć, co może doprowadzić do włączenia żółtego alarmu. Ich spryt nie kończy się na tym, ponieważ jeśli zauważą, że z pudełkiem, w którym się ukrywamy coś jest nie tak, to nie będą się wstydzić wysłać w jego stronę kilka kul.
Niestety, podobnie jak w MG1 występuje tu innowacyjny element, który może definitywnie skreślić nasze szanse na przejście gry. Sytuacja ta związana jest z racjami, których w grze mamy 3 rodzaje. Jedno przejście w bazie jest zablokowane przez 3 kałuże z silnym kwasem, który zabija nas natychmiastowo po zetknięciu się z nim. Do pokonania nich potrzebujemy trzech racji B1, które zawierają czekoladę potrzebną do pokonania kałuż. Nie byłoby w tym nic ciężkiego, gdyby nie jaja, które możemy znaleźć w grze. Z jednego z nich wykluwa się sowa, która pomaga nam oszukać strażnika, któremu wyda się, że jest noc i otworzy dla nas bramę. Z drugiego natomiast wykluwa się wąż, który nie robi nic, oprócz pałętania się po naszym ekwipunku, okazyjnie zjadając nasze wszystkie racje, co uniemożliwia nam pokonanie przeszkody, więc jedyne co możemy zrobić (jeśli nieświadomie zapisaliśmy grę na tym etapie) to zacząć wszystko od nowa.
Różnorodność muzyki wciąż nie jest zbyt wielka, ale wszystkie melodie w grze wpadają w ucho i nie będziemy musieli ich wyłączać. Podobnie jest z dźwiękami, które zostały delikatnie usprawnione.
Wiele recenzentów z tamtego okresu nazywało Metal Gear 2: Solid Snake najlepszą gra 8-bitową i...trudno się z tym nie zgodzić. Mimo kilku wad to jest to najbardziej zaawansowany tytuł roku 1990, wyciskający wszystko z MSX'a. Seria godnie zakończyła erę 8 bitów, odpuszczając sobie 16 bitową epokę i wracając potem w glorii i chwale w 1998 roku, ale to już zupełnie inna historia.