Rock i wesoła galaktyka absurdu. Recenzja Marvel's Guardians of the Galaxy
Muszę powiedzieć, że naprawdę lubię Strażników Galaktyki. To jest jedna z dwóch rzeczy które mnie do Marvela przekonały, mimo iż początkowo miałem ogromne opory do tego uniwersum i postaci (drugą rzeczą, która kompletnie zmieniła moje postrzeganie jest postać Iron Mana Tony'ego Starka, którą z miejsca zacząłem uwielbiać). Strażnicy Galaktyki były dla mnie takim wesołym spojrzeniem na kosmos i SF z perspektywy Marvela, czyli spojrzenia z jajem, wesołością, nieco patosu, ale też niezłą opowieścią i ciekawymi bardzo barwnymi postaciami. Co ciekawe jednak nigdy nie byłem fanem jakiego kolwiek komiksu, ba nawet nigdy żadnego komiksu od Marverla na oczy nie widziałem, za dzieciaka też nic, gdyby nie uniwersum filmowe pewnie bym o Marvelu i jego przeogromny uniwersum które wykreował nigdy bym nie usłyszał. Jakie by nie było zawsze lubię SF i kosmos, nawet szalone pokraczne i umowne spojrzenie (bo czym innym może byś spojrzenie Marvela, które głównie opowiada o superbohaterach i superzłoczyńcach). Więc naprawdę bardzo się ucieszyłem kiedy niedawno z okazji corocznego rozdawnictwa Epica do mojej kolekcji gier na tej platformie dołączyła gra Marvel's Guardians of the Galaxy, czyli Marvel Strażnicy Galaktyki. Naprawdę się ucieszyłem, bo pierwszy raz też będę miał okazję zagrać w grę o superbohaterach (jakoś Batmany mi umknęły), spodziewałem się że gra będzie w jakiś sposób nawiązywać do historii przedstawionej w filmie oraz że będzie dużo strzelania. Powiem tak: gra była naprawdę sporym zaskoczeniem, kiedy okazało się że to nie tylko strzelanie, tylko o wiele więcej elementów rozgrywki, a gra w zasadzie jest hybrydom wielu gatunków i chętnie romansuje z każdą mechaniką która jej akurat odpowiada, a jeszcze bardziej zaskoczyło mnie to że opowieść i świat jest opart nie o uniwersum filmowe, a o uniwersum komiksowe... z czego wszystko zostaje w rodzinie bo jest jasno powiedziane że to jedna z wersji multiwersum, czyli inna wersja tej samej historii. Tak wiem, że zagmatwane, ale ten kto nie liźnie choć trochę Marvela, nic z tego nie zrozumie. W każdym razie było to dla mnie zaskoczenie, bo mimo iż w zasadzie wszystko co zobaczyłem, łącznie z bohaterami, była bardzo znajoma i znana ale jednocześnie byli dla mnie obcy, mimo ich zachowywali się w zasadzie tak jak ich znałem to momentami potrafili zaskoczyć, całe to spotkanie w tą grą było momentami tak dziwne że zastanawiałem się czy to ja odblokowałem jakiś tajne rozgrywki, czy to tak miało być, czy dla jaja twórcy tak to poprowadzili, no wesoło w każdym razie.
Marvel's Guardians of the Galaxy zostali wydani 26 października 2021 roku. Za produkcję i stworzenie gry odpowiedzialne jest Eidos Montreal - kanadyjska firma, znana między innymi z Deus Exa oraz trzeciej przygody Tomb Raidera. Za wydanie gry odpowiedzialny jest Square Enix, zaś za wersje Polską i dystrybucje w naszym regionie odpowiedzialny jest Czeski gigant Cenega S.A. Już na wstępnie chce zaznaczyć że Strażnicy Galaktyki tak naprawdę są ogromną hybrydą gatunkową, rozgrywka w zasadzie jest zapożyczona prawie z każdego gatunku elektronicznej rozrywki. Fabuła gry opiera się na komiksach, czyli na koncepcji mulutiwersum które jest obecne w Marvelu. W ten wersji historii wszystko potoczyło się inaczej i korzenie naszych postaci też są inne. Główny bohater pochodzi z Spartax, jego matka ginie w ataku porwania młodego Star Lorda, Korpus Nova jest zarządzany przez Wszechumysł, a osią całej historii są wydarzenia po galaktycznej wojnie w wyniku której wszystkie rasy kosmosu próbowały zatrzymać szalonego tytana Thanosa, co ostatecznie się udało kiedy Drax niszczyciel go zabił. Jak widać fabuła i historia mocno się różni tym bardziej że nie ma w tej historii Avengersów. Historia rozpoczyna się jakiś spory czas po galaktycznej wojnie kiedy Star Lord czyli Peter Quill zakłada Strażników Galaktyki czyli grupę wyspecjalizowanych najemników razem z nim grupę tworzą zabójczyni Gamora, Drax Niszczyciel, humanoidalne drzewo Groot oraz zmutowany szop Rocket. Podejmują się oni zlecenia bogatej kolekcjonerki Lady Hellbender na złapanie bestii, którą zamierzają opchnąć za całkiem niezłą sumkę. W tym celu dostają się na teren cmentarzyska statków po ostatniej wojnie galaktycznej. Oczywiście wkroczenie na ten teren jest nielegalne, a cały obszar jest pod ścisłą kontrolą korpusu Nova, takiej policji galaktycznej. Oczywiście nasi bohaterowie łamią prawo i przedostają się do strefy zamkniętej, aby znaleźć rzeczoną bestię. W czasie przeszukiwania ruin cmentarzyska statków przez przypadek napotykają dziwny żółty kamienień i nieświadomie wywołują apokalipsę w galaktyce. Kiedy ich misja okazuje się klapą, Strażnicy zostają schwytani przez Korpus Nova pod dowództwem byłej kochanki Star Lorda. Aby ocalić skórę, Star Lord i jego wesoła ekipa wplącze się w szalony wir przygód, spotkają potężnego psionicznego psa, odwiedzą planetę głowę, poznają istoty o mocy niemalże niemożliwej do ogarnięcia, zadadzą się z potworami i ciemnościami własnego wymysłu, staną na krawędzi upadku całej galaktyki i ponownie przeżyją barwną, pełną absurdów i humoru przygodę. Tak mniej więcej prezentuje się ekspozycja fabularna gry i muszę powiedzieć, że opowieść jest całkiem zgrabnie napisana, a momentów absurdalnych było tak dużo, że kilka krotnie w trakcie fabuły miałem WTF, kiedy [SPOILER] np. w połowie gry pojawiły się napisy końcowe. Co jednak najbardziej istotne, Strażnicy Galaktyki, mimo iż jakoś za specjalnie za grą się nie ujmę, dali mi coś co nie każde dzieło potrafi: pełną humoru, absurdu przygodę galaktyczną na sterydach, miałem ważenie że cały ten utwór to taka parodia SF, ale na tyle zgrabna że przypadająca mi do gustu.
Pod względem mechaniki, to Strażnicy Galaktyki są nieco taką hybrydą gatunkową, czerpiącą pełnymi garściami ze wszystkiego co akurat twórcom się podobało, co nie ukrywajmy jest ostatnio bardzo modne w duży grach z budżetami za parę milinów. Ogólnie cała gra momentami przypomina mi interaktywną opowieść, choć przyznaję, że tak nie jest ale czasami się z tym złapałem. Ze względu na to że Eidos Montreal jest odpowiedzialne za grę mamy tu wiele elementów z Tomb Raidera, sposób poruszania się Petera jest taki sam jak Lary Croft (mrau ;)). Ogólnie elementy wspinaczkowe, wykorzystywanie zagadek logicznych oraz pomocy naszych towarzyszy śmierdzi Tomb Raiderem na kilometr. Sporo zapożyczono też z Mass Effect, tym bardziej że grałem w nieszczęsną Andromedę i wiem że latanie i buty odrzutowe Star Lorda oraz elementy strzelania z pukawek są żywcem wyciągnięte z tej gry, dosłownie. Pod względem ogólnym gra jest strzelanką trzecioosobową z elementami gry logiczno - eksploracyjnej oraz zarządzaniem drużyną. No właśnie, strzelanie, ogólnie walka, jest to najistotniejszy element gry, główne mięso bo walki mamy tu tego naprawdę od groma. Połowa rozgrywki to walki, wiele starć, walka opiera się na strzelaniu naszym Star Lordem we wrogów aby to urozmaicić na przestrzeni gry odblokowujemy nowe możliwości naszych pukawek, możemy strzelać lodem zamrażając przeciwników, możemy strzelać ogniem oraz elektrycznością, w zależności na co przeciwnik z którym walczymy jest najmniej odporny, nasz Peter potrafi również latać w czasie walki korzystają ze swoich odrzutowych butów, potrafi też szybko się przemieszczać. Po za tym dysponujemy co najmniej czterema umiejętnościami specjalnymi, które możemy odblokować za doświadczenie które zbieramy z pokonanych przeciwników, prócz tego walki opierają się na elemencie taktycznym gdyż cała nasza drużyna również posiada cztery specjalne umiejętności które możemy w dowolnej kombinacji wykorzystywać, np kazać Grootowi schwytać kogoś korzeniami a sami odpalić w stronę uwięzionego serie z karabinku, lub też rozkazać Gamorze pociąć go na malutkie kawałeczki. No właśnie wspomniałem o dwóch rzeczach: naszej drużynie oraz doświadczeniu, drużynę sobie zostawię na koniec - najpierw doświadczenie.
Ponieważ gra to taki bękart różnych gatunków, mamy tu też elementy RPG oraz ubogiej eksploracji oraz craftingu, za pokonanych przeciwników odblokowujemy punkty które możemy władować w umiejętności specjalne naszych kompanów lub też naszego głównego bohatera, elementy eksploracji są mocno ubogie i zazwyczaj ograniczają się do tego że możemy odbić w jakiś inny korytarz czy ścieżkę a tam czekają na nas materiały do ulepszeń, jakieś notatki o lor czy też nowe wdzianka dla nas czy towarzyszy. Materiały które zdobędziemy możemy za pomocą warsztatu oraz Rocketa ulepszyć naszą broń, pancerz czy buty odrzutowe. Wspomniałem elementy RPG w grze kilka krotnie będziemy postawieni przed wyborem rodem z RPGów, a to możemy pomóc komuś w jakiejś sytuacji, co prawda nie są to wybory, które diametralnie zmieniają rozgrywkę ale na pewno nieco ją zmieniają i urozmaicają, np. jeśli w jeden z misji zdecydowaliśmy się na pomysł Rocketa lub Groota, dalsza sekwencja misji będzie inna. Co prawda obie ścieżki doprowadzą nas do momentu konkretnego momentu, ale cieszy to że możemy podjąć jakieś wybory i że te wybory naprawdę wypływają na rozgrywkę, co powiem szczerze w nie jednym RPGu się to nie udaje. Ale przejdźmy do ostatniego aspektu, czyli naszej drużyny, muszę przyznać że nie jest to moja ulubiona drużyna ale z całą pewnością jest bardzo barwna i niesamowicie klimatyczna, bardzo podobało mi się to, że nasi kompani ciągle rozmawiają, coś komentują, przekazują ciekawe historie, wiedzę o lor czy też o relacjach między sobą. Podobała mi się ta chemia między bohaterami i powiem szczerze że czasami mi tego brakuje w grach, tym bardziej że kompani często zaczepiają Star Lorda a on może coś odpowiedzieć, ba może się nawet wtrącić do rozmowy pozostałych i to jest bardzo fajne. To sprawia że ta drużyna jest autentyczna, co nie zawsze mnie przekonuje w każdej grze np w Elexie mimo iż towarzysze czasami coś do nas mówili w trakcie podróży i w ogóle (i tak mało tego było), to nie wchodzili w żadną interakcję między sobą. Tutaj sprawa wygląda inaczej, nasza drużyna jest ważnym elementem rozgrywki, w trakcie walki i poza nimi. Ogromny plus należy się również za barwne postacie, co prawda nie ma ich wielu ale nadrabiają to poziomem napisania, już na zawsze zapamiętam Kosmo psionicznego psa o paranormalnych mocach. Pochwalę również muzykę do gry, jest to mieszanka dwóch rodzajów utworów, pompatycznych pasujących do komiksowych pierwowzorów oraz muzyką z lat 80, i muszę przyznać że ta druga mnie urzekła, nawet przypadła do gustu choć słyszałem jej po grze bo w trakcie zazwyczaj wyłączałem aby spokojnie słuchać dialogów między postaciami. No i należy też wspomnieć o najsłabszym moim zdaniem elemencie gry czyli mikro bitwy kosmiczne, kiedy to będziemy mogli sterować statkiem Star Lorda czyli Milano, muszę przyznać, że ten model jest kompletnie popsuty, statkiem steruje się dziwacznie, raz reaguje za mocno, raz za słabo, ciągle miałem wrażenie że to nie statek a kosmiczna betoniarka z zepsutym sterowaniem, no ale takie elementy też są plus za urozmaicenie rozgrywki.
Podsumowując Strażnicy Galaktyki to bardzo dobra gra, może nie aż tak dopracowana, ale na pewno dostarczająca masę rozrywki, mimo iż nie podeszła mi i nie była w moim klimacie to doceniłem ją za wiele elementów, rozgrywkę, świetną drużynę, ciekawą historię, ale też za grafikę która nawiasem mówiąc stoi na wysokim poziomie i muzykę. Ja grze wystawiam ocenę 8/10 i zachęcam do zagrania.
Polecam i pozdrawiam.
Tybero