29.07.2017
"Hack n slash" w sosie SAO
Na rynku mobilnym pojawia się bardzo dużo podróbek hack n slashy. Podróbki nie są konkretnych gier, ale gatunku ogólnie. Produkcje takie jak "Sword of chaos" czy "Goddess: Primal Chaos" reklamują się jako MMORPG. Jak to wygląda w praktyce? Otrzymujemy grę z poziomami, które przechodzimy max w 3 minuty, możliwość włączenia opcji auto-battle i co chwila wyskakującymi reklamami sugerującymi, że bez pieniędzy gra nie będzie fajna. Gra opiera się więc na patrzeniu jak postać walczy, ciągłym ulepszaniu broni, ubrań, zbroi i amuletów oraz, po wybraniu żeńskiej postaci, patrzenie na źle wymodelowane wypukłości. Chociaż ja już dawno przestałem się nabierać na reklamy obiecujące, że w jednej z gier jak przeciągniemy zdjęcia zbroi na zdjęcie azjatki w bieliźnie to zmieni się w seksowną laskę z gry (!) to te gry nie tracą na popularności i zdobywają oceny około 4.0 w Sklepie Play. Niektórzy twórcy postanowili jednak zawojować rynek PC.
Grając w tę grę możesz zdobyć
100
Graj
Przeglądając gry, za które mogę zdobyć bananki, moje oczy przykuło SAO's Legend. Postanowiłem sprawdzić jak to jest się czuć jak Kirito przemierzający kolejne piętra zamku Aincrad. Po rejestracji zauważyłem, że jest wiele serwerów. Wybrałem jeden i zapamiętałem jego nazwę. Po naciśnięciu na ten serwer zauważyłem wybór czterech klas. Wszystko byłoby spoko gdyby nie to, że w klasie mamy jedną postać, której nie można modyfikować. Jako, że w takich grach lubię walkę dystansową, wybrałem klasę Ranger. Podbiegłem do postaci z wykrzyknikiem nad głową, byłem ciekawy historii... i zawiodłem się. Historia w ogóle nie wciąga. Następnie zaakceptowałem questa i zanim zdążyłem zareagować, postać sama zaczęła biec i niszczyć przeciwników. Postać posiada także skille, które zamiast powodować u nas zachwyt spektakularnością, wkurzają, zarówno wyglądem jak i okrzykami. Wiem, okrzyki bitewne są fajne. Ale nie, jeśli słucha się ich po tysiąc razy. Jeszcze jedna wada skilli to ich automatyczność. Nie można ich kontrolować. Przez większość gry postać nas nie słucha, wszystko wykonuje sama, oprócz kończenia i akceptowania questów. To jest tak trudne dla postaci nawalającej się ze stadami przeciwników, że musi to zrobić gracz. Podsumowując, rola gracza ogranicza się tylko do klkania w
questy, resztę robi komputer.
Grając w tę grę możesz zdobyć
i
100
Graj
Gra ma także dodatkowe atrakcje jak przebranie dla pomocnicy (która po angielsku ma dość jednoznaczną nazwę - Girl Friend), super bronie, multum wirtualnej waluty, ładniejsze skrzydła, czy małżeństwo z innymi graczami. Za wszystkie wymienione wyżej rzeczy płacimy prawdziwymi pieniędzmi. Pytanie tylko: po co? Gra szybko się nudzi (prawie na starcie), nie mamy większego wpływu na zachowanie naszego awatara, a gra jest tak zaprojektowana, że możemy robić zupełnie co innego na komputerze, zaglądając co jakiś czas do naszej "gry". Nie tego się spodziewałem po takiej świetnej marce.
Jedynym plusem gry jest to, że dzięki niej możemy w łatwy sposób zdobyć bananki. Praktycznie, przez nieposłuszną postać, nie musimy robić nic, a waluta na Banankach nie zawsze jest łatwa do zdobycia. Jeśli chcecie w łatwy sposób doładować konto, polecam. Dłuższe obcowanie z tym tytułem może źle wpłynąc na zdrowie psychiczne prze ciągłe "Koeda no kuenasai" (nie wiem jak to się pisze) i ogólny "wydźwięk" tego tytułu.
Moja ocena (pomijając kwestię bananków): 3/10.